Matka jest tylko jednaKategorie: Książki i literatura, Żyj chwilą, Rodzicielstwo Liczba wpisów: 51, liczba wizyt: 156209 |
Nadesłane przez: sedna85 dnia 15-02-2013 18:50
Komentarza nie będzie. Rodzice niech przeczytają i skorygują, jeśli zachodzi potrzeba. Bezdzietni niech zakodują i dopytają się ewentualnie, dlaczego tak, a nie inaczej.
- O, jesteś znowu w ciąży?
Pytanie zadane dwa tygodnie po porodzie.
- Karmisz?
Nie, głodzę. Głodzenie dziecka to moja pasja!
- [z politowaniem] Nie karmisz piersią!?
Taka trefna jestem, że nie. Ale nie martw się, właśnie wyszłam z depresji poporodowej i po twoim pytaniu tylko trochę sobie popłaczę.
- A ja to piersią wykarmiłam trójkę dzieci!
A ja taka beznadziejna, że jednego nie potrafię!
- [kolejne pytanie zadane tuż po porodzie] Jesteś szczęśliwa?
Oczywiście! Właśnie wypchałam z siebie cztery kilo chłopa, przez co tyłek mi na pół rozerwało, nie spałam od dwóch tygodni, bo dzieciak ciągle głodny, ale właśnie w tym momencie, kiedy jeszcze krwią broczę i sprzątam kolejną srakę, mam ochotę porozmawiać o tym, jak bardzo jestem szczęśliwa.
- On/Ona jeszcze nie siada? Przecież to najwyższy czas!
A Twój czas opuszczenia progów mojego domu też już nadszedł.
- O, jesteś! A gdzie masz dziecko?
Pod łóżkiem. Zawsze jak wychodzę z domu, wkładam go pod łóżko.
- [z oburzeniem] Zostawiłaś dziecko z ojcem?
Co prawda ojciec dziecka znany jest z tego, że noworodki zjada na kolację, ale cóż - zaryzykowałam!
- Co ty mu robisz, że on tak płacze?
Oprócz regularnego tłuczenia po żebrach i obijania o ścianę, to naprawdę nic!
- Pewnie mu zimno...
Pewnie tak, ubranie, czapka, kurtka, kocyk i wózek to niewystarczająca ochrona na wiosenny mróz.
- Weź się nim zajmij, on się tak sam bawi.
No, no. Sam się bawi ładnie i akurat w tym momencie najbardziej potrzebuje wtrącającej się do zabawy matki.
- To dziewczynka?
- Nie, chłopiec.
- Niemożliwe! Taki ładny chłopiec!
- Oj, ta twoja matka, znowu ci tego nie chce dać? Chodź! Ja dam!
No pewnie, utrwalajcie w dziecku pogardę dla maminych zakazów, potem mama powie, że nie strzela się pistoletem w głowę/ nie wchodzi do ognia/nie pije domestosu...
- Nie noś go na rękach, bo się przyzwyczai! [za chwilę] Co, mama na rączki nie chce wziąć? Niedobra mama!
Czy ja muszę coś dodawać?
- Daj mu to! On tego wyraźnie chce!
Dam mu to i jeszcze to. Jak będzie chciał fajki to też mu dam. Jak wódkę, skoczę do sklepu, a jak stwierdzi, że chce żywego dinozaura, matka przeniesie się w czasie, złapie jakiegoś i w zębach pod drzwi przytacha.
- No poskarż się, co ci matka zrobiła!
Powiedz dzieciaku, jak chciałam cię sprzedać Chińczykom za ryżu miskę, no powiedz!
- A jak koty reagują na dziecko? [wypowiedziane złowieszczym szeptem]
Jak tylko go widzą, to zapalają im się oczy na czerwono, z pyska bucha ogień, a z tyłka piana.
Jakieś komentarze, pytania, wątpliwości?
Zapraszam serdecznie na fanpejdż mojego bloga: https://www.facebook.com/matkatylkojedna
Nadesłane przez: sedna85 dnia 05-02-2013 22:00
Kiedyś były kwiatki, czekoladki, motyle w brzuchu i jazda motorowerem przez pół Polski. Dziś kwiatki uschły, czekoladki się przeterminowały, motyle zdechły, a motorower to nawet nie był jego.
***
On: Zapraszam Cię na randkę do Lidla!
Ona: Gdzie?
On: Do Lidla!
Ona: A co my w tym Lidlu będziemy robili?
On: No nie wiem, kupię ci coś w prezencie... jakiś detergent?
***
Ona [wybiera sobie gacie na allegro]: Jakie mam wybrać majtki?
On: Wybierz takie, jakie chcesz!
[kilka tygodni później]
On: Dlaczego ty łazisz w jakichś takich gaciach brzydkich?
***
- Chodź tu szybko do mnie! Jestem cała mokra!
Podobna pierwszą myślą chłopa było to, że wołam go na seksi chwile, bo taka jestem już napalona. A mnie po prostu kąpiący się w wannie Kosmyk zachlapał wodą...
***
Siedzimy na kanapie. Chłop zmienia kanały w tv. Migają nam jakieś wybory miss. Chłop mruczy pod nosem:
- Wysuszone jakieś te babsztyle, brzydkie...
- Chude ci się nie podobają? Ale ja ostatnio coraz bardziej chudnę, kolejne spodnie ze mnie spadają...
- Chudnij, chudnij, ty na razie nie jesteś wysuszona...
***
- Wiesz co, mógłbyś mi czasem coś romantycznego powiedzieć...
- O co ci chodzi? Przecież tydzień temu cię za cycki złapałem!
***
Nie wiem, co to będzie, jak Kosmyk zacznie przejawiać silne cechy męskie, odziedziczone po tatusiu... Muszę szybko dorobić sobie jakąś córeczkę dla równowagi... Tylko jak wcelować, żeby córka była?
Jeśli chcecie wiedzieć, co u Matki, zapraszam na fanpejdża: https://www.facebook.com/matkatylkojedna?ref=hl
i "głównego" bloga: http://matkatylkojedna.blogspot.com
Nadesłane przez: sedna85 dnia 01-02-2013 23:01
Dziś mija dokładnie rok od czasu, kiedy Kosma ujrzał światło dzienne. A raczej światło lampki na sali porodowej. Historię jego przyjścia na świat na świat można streścić w jednym zdaniu: przyjście to było opóźnione, a cały poród odbył się trochę za wcześnie. Moją główną myślą podczas skurczów była ta jedna - dzieciaku, mieli cię wywoływać o szóstej rano!
I tak. Po przenoszonej 10 dni ciąży uprzejmy lekarz zawyrokował o konieczności wywołania porodu. Zaadoptowali mnie na oddziale patologii ciąży i kazali czekać.Więc czekałam. Czas leciał mi szybko - przez godzinę leżałam sobie na KTG, bo dzieciak nie chciał się ruszać, a potem miałam godzinę przerwy, podczas której dzieciak wywracał mi flaki, a potem znów KTG, które trwało kolejną godzinę, bo Kosmyk sobie spał spokojnie zmęczony wcześniejszym wywracaniem flaków.
Jeśli ktoś z was szuka wrażeń - polecam KTG! Niekoniecznie jako ta osoba, która jest badana. Podejrzewam, że widok wielkiej baby przypiętej do pasów, baby, która ma brzuch wielkości piłki, nad którą to babą pochyla się cały personel i z niedowierzaniem kręci głową, a z nieufnością stwierdza: to dziecko się nie rusza, nie rusza się no, pani coś kręci, że się ruszało - ten widok musi być ciekawy!
Pani pielęgniarka nawet raz po raz potrząsała brutalnie mym brzuchem nieszczęsnym, w celu obudzenia tego dzieciaka wrednego, co nie chciał kończynami w towarzystwie machać.
Na tej patologii mieli mnie dość chyba, bo około 10 wieczorem, po moich dwóch histerycznych płaczach, że nie będę jak kołek już więcej nawet pół godziny leżeć [spróbujcie tak sobie poleżeć, chociaż z pięć minut z wielkim, dziesięciokilogramowym kołkiem na brzuchu!], odesłali mnie na blok porodowy, żebym tam dupę wszystkim zawracała swym dzieckiem, co wyjść nie chce.
O szóstej rano mieli mi tam dać tajemny środek, co podobno wszystkie dzieci w brzuchu przed nim uciekają na świat. Moje wystraszyło się tak bardzo, że pierwsze skurcze dopadły mnie już o pierwszej.
Zaczęło się niewinnie. Od siku. Średnio co pięć piosenek, co je radio puszczało. Potem było grubiej i do tego co trzy piosenki. A kiedy już co piosenkę nie mogłam wyrobić bez kibla, zainteresowała się mną pani pielęgniarka i aż jej okulary spadły między nogi me. Bo osiem centymetrów i za późno na znieczulenie, za późno, za szybko, niech pani po męża dzwoni!
- Damian, zaczęło się.
- Co się zaczęło.
- Muminki, kurwa! Masz przyjeżdżać!
Dobrze, że przyjechał po tym, jak już sobie porządnie rzygnęłam, a wody, w których Kosmyk ponad 9 miesięcy pływał sobie rozkosznie, rozlały się po całej sali, tak że chłop mój pierwsze co z robił, to zaraz po wejściu na salę, pośliznął się i wpadł w to wszystko. Ku mej wielkiej satysfakcji oczywiście.
Czy bolało? Po roku nie pamiętam. Pamiętam tylko tyle, że musiałam wypchać z siebie prawie cztery kilo człowieka i że się zmachałam przy tym strasznie, ale po wszystkim poczułam ulgę.
Pierwsze wrażenie? No ładne, ładne, pomyślałam, a potem naszła mnie ulga, że płacze, bo jak całą ciążę się nad tym nie zastanawiałam, to wtedy mnie naszły obrazy, co by było, jakby nie płakał.
A w momencie, gdy Kosmyk już wylazł, w radiu leciał Bajm, czego Damian do tej pory nie może sobie darować. No i nie wspominajcie mu nigdy o łożysku.